15 X 2008
Od dawna obiadki Iry w szkole (np. w środę) bardzo przeciągały się w czasie. Niewielką porcję obiadu potrafiła jeść godzinę, w domu je kilkakrotnie krócej.
Początkowo wydawało mi się, że jest to wpływ dochodzących dźwięków - Ira słyszała w stołówce dochodzące zewsząd dźwięki rozmów, instrumentów muzycznych, itp. Miałam wrażenie, że ma problemy ze skupieniem uwagi.
Potem wydawało mi się, że za dużo je - w domu tyle nie je. A w szkole czasem na lekcji odbywa się jedzenie śniadanka. Wszystkie dzieci wspólnie jedzą, więc i Ira swoją gruszkę lub ciasteczka.
Jeszcze później wydawało mi się, że to może moja obecność. Nie jestem jej Mamą, a może z Mamą je szybciej, a ze mną nie.
DUŻO ROZMAWIAŁYŚMY O TYM Z LENKĄ.
W sumie trudno mi powiedzieć co się stało, ale dzisiaj jest dobrze. Wyciągamy obiadek, często wraz z nimi oLenka zostawia mi liścik jak podać Irze obiadek. I Ira je. Sama. Pięknie. Ja w tym czasie siedzę obok, ale nie pomagam jej jeść. Piszę notatki ze wspólnie spędzanego czasu lub robię coś innego.
W ten sposób obiadki trwają dzisiaj, w połowie listopada, góra pół godziny.